Wydało mu się, iż jest coś wstrętnego i potwornego w tem, że nawet takie stosunki życiowe, które nie noszą w sobie zarodów tragedyi i które powinny się kończyć pomyślnie, kończą się bez dobrej przyczyny źle, i że życie jest jakby lasem, w którym nieszczęścia tropią człowieka, gorzej niż psy zwierza, bo tropią milczkiem.
Czytaj więcejVI W drodze powrotnej Aleksander Macedoński zatrzymał się przy źródle, by się posilić i odpocząć. — A widzisz W innych stronach cudzoziemiec do śmierci pasierzbem zostaje, a nasza matka to ci zaraz wyciągnie ramiona i jak swego przytuli. Rozgorączkowana, zmęczona, jakby rzeczywiście przebyła jaką ciężką chorobę, wróciła do swego pokoju, położyła się, a raczej upadła na sofkę i, zakrywszy twarz rękami, leżała tak nieruchoma, w jakiemś odurzeniu, które było pół snem, pół jawą. Skarb zaś skonfiskowałbym na rzecz korony. Jadąc dalej, przesunęli się koło Ostrianum, gdzie nauczał i chrzcił Piotr. — Czy ci to naprawdę pomoże Liza zaśmiała się szyderczo.
https://www.beautysystem.pl/pl/p/Liposukcja-beziglowa-BR-850/2621 - Kudłaty Żmudzin wybiegł do kołowrotu, ale nie spieszył się otwierać, jeno rzekł: — Dziedziczki nie masz w domu.
„Spadnie wkrótce kłoda futurystów polskich — dziennik: «Ryknęła» i wspaniała futuryzja «Szkarłatny krzyk»”. Dawne kolędy ojcowie przekazywali dzieciom. — O Krystynie nie masz wzmianki, bo tylko sami mężowie są wyliczeni. Żyłem wedle trojakiego porządku od czasu, jak wyszedłem z dzieciństwa. Odpowiedziałem, że nie sądzę. Od chwili do chwili książę Bogusław przechylał się w kulbace, jakby chcąc próbować oporu, ale wówczas ramiona jego wykręcały się jeno boleśniej w żelaznych rękach Kmicicowych żołnierzy, a pan Andrzej przykładał mu znów lufę między łopatki i biegli dalej. Zdziwiło ją nieco to żądanie, ale posłusznie odeszła, aby je wypełnić. Rozpękł się w zimnych blaskach Dniestr w wieńcach z jarzębin i kalin, zakwitł chwilę jak gwiezdny jaskier i zgasł, i spalił się. Potwór gadzi pterodaktylowaty chlipiący ten mózg z głową zanurzoną wyjął głowę i popatrzył na mnie drwiąco. Nie bądźże mi wrogiem: Broń mnie i mego mienia Tyś mi niemal bogiem; Tak cię błagam, kolana ściskam twe w pokorze Chciej powiedzieć otwarcie, jeśli to być może: Jaki lud tutaj siedzi Jak się ten kraj zowie Czy na jakim górzystym jestem tu ostrowie Czy na lądzie, co w morze językiem się wrzyna” Na to mu odpowiedział on piękny chłopczyna: „Lub niemądryś, lub bardzo przychodzisz z daleka, Że się o kraj ten pytasz. Tylko kapłani mogą lękać się mnie, nigdy bogowie i duchy… Więc nie duchy straszą nas, matko… Królowa zadumała się i było widać, że słowa syna robią na niej wrażenie.
— Dosyć, ojcze, uspokój się, nic nie mów… Eugeniusz nie poszedł na obiad, aż póki Bianchon nie powrócił.
KLARA Nie kochaj Proszę, już mu na zawadzie, Że ktoś jest wierny i w tem szczęście kładzie; Już go to korci, już by chciał odmiany. Ciekawość i jakiś cień nibywspółczucia walczą w nim z nieufnością. — Dobranoc — rzekł Połaniecki. W holu dało się słyszeć głośne tupanie, a po chwili Billy wrócił, poprzedzając Wydrę, która rzuciła się na Szczura i uściskała go z wyrazami gorącego powitania. Zresztą składaj sobie, jak chcesz, a przy pierwszej sposobności oświadcz tym paniom, że miałem list z Paryża… — O Ludwiku Stawskim — spytałem. Wówczas na szczycie rozgłosu poety, ale przed wydaniem najbardziej męskich swoich dzieł, admirowany przez czytelniczki, Tetmajer lubił, jak Fantazy Słowackiego, „bić się na pałasze z babami”, zwłaszcza z pannami całe życie miał słabość do panien, o ile spotkał godną partnerkę w tej szermierce na słowa i serca. Dzierżyć się, przywiązany i zniewolony koniecznością, wciąż jednej kolei, to znaczy istnieć, ale nie żyć. Grożono otwarcie śmiercią i jemu, i Poppei. On, sam biały jak królik, lubi ich gromadzić Wkoło siebie i ręką ciepły ich puch gładzić; A drugą ręką z czapki proso w trawę miota Dla wróblów: spada z dachów krzykliwa hołota. On ma słuszność. Wzgardęś tylko zyskał naszą.
— Zostawiam panu to, co masz, i zapomnę o panu. Chcę, by i ona miała swoją cząstkę wczasu i wygody swego życia; toć ona też stanowi jego spory i nie najbłahszy kęszczek; i mniemam, iż nie zada łgarstwa przeszłości. Wieczorami błyszczały światła z jego okien, we dnie dymy snuły się z kominów; bramy odmykały się i zamykały; szczekały psy, piały koguty; śpiewano, śmiano się, żył pełnym życiem obecności, a dla mnie… żył nadto życiem przeszłym. Tyle czasu, ile go potrzebuje nowotwór, by zabić chorego, wystarcza na ogół do uleczenia bólu niepocieszonego wdowca, zrozpaczonych rodziców. — Przecież szukam. Rodzice byli zadowoleni i dumni z postępów syna. Palący przymus sprawdzenia prawdomówności Albertyny kazał mi zapomnieć, że powinienem ochronić przed Franciszką resztki swej godności, odmówić jej tej niegodziwej zabawy, która polegała na poddawaniu mnie torturom — a w każdym razie zabronić rzucania podejrzeń na moją przyjaciółkę. Chamsin w Jerozolimie — Toledo w burzy El Greca. PODKOMORZY Hebrajczyk jakiś przed namiotem czeka, Prosząc o wnijście. Chociażby nawet był tchórzliwym człowiekiem — żył jeszcze i wdychał pełną piersią powietrze tej doliny łez Jego wielebność rozejrzał się dokoła z uśmiechem pełnym błogosławieństwa. Nijak nie mógł. kanapa biała
HERMES Za szczęście więc uważasz tę swoją niedolę PROMETEUSZ Za szczęście Takie szczęście niech zmiażdży w swym kole Mych wrogów Rad i ciebie ujrzałbym w tym stadzie.
Za miesiąc znudzisz się, zmęczysz i ciśniesz ją do dyabła… Szwarc ja ci dobrze życzę, żeń ty się z Heleną, póki czas… Szwarc zmarszczył brwi więcej, niż poprzednio, i odrzekł krótko: — Zrobię, jak uznam za stosowne. Wstydzili się tego. Henryk Sienkiewicz Potop 73 Kmicic patrzył uważnie na Wołodyjowskiego, potem rzekł: — Waćpan mówisz jak mój szczery przyjaciel. Przemawia za tym cały tok argumentacji, gdzie najwyższą miarą człowieka jest typ robotnika, a istota filozofii sprowadza się do służebności wobec pracy robotniczej. Tych, sądzę, przekonywać nie potrzeba, te dobrze wiedzą, co o tym myśleć: wystarczy dać im tylko środki, wskazać gdzie mogą szukać rady i pomocy, zakładać dla nich poradnie. — Nie słyszałem o nim nic, wasza miłość — odrzekł Kiemlicz. W prawdziwej poezji sam obraz kreuje światopogląd. Po rumianej zorzy wstało słońce i wnet w jego promieniach rozbłysły jary, równie i puszcza. Może nie byłby on nierad oddalić z Parmy mego młodego monsignore, ale — dodała nucąc — wróci do nas, wróci, i kiedyś będzie naszym arcybiskupem. — Koń mi pod lasem padł — krzyknął. Radzę mu, ażeby ożenił się bogato, ale on woli jechać do Wiednia, a stamtąd zapewne do Monte Carlo… Mówiłam, ażeby jechał z nami.